Sąsiad rysuje samochód – co można zrobić?
To niestety smutna rzeczywistość życia społecznego w Polsce – samochód zaparkowany nie tam, gdzie trzeba wzbudza w co poniektórych bliźnich gorące emocje. Zapewne można by sprawę rozwiązać, umieszczając pod wycieraczką felernie postawionego wozu dużą kartkę z informacją „Proszę tu nie parkować! Zastawia Pan/Pani (wjazd/wyjazd)”, ale dla wielu to zbyt mało wojownicze rozwiązanie. Właściciele aut skarżą się na forach motoryzacyjnych na notorycznie powracające rysy na lakierze („Aż do podkładu!” żali się jeden z nich.) Nic bardziej frustrującego niż świeżo odebrane z warsztatu, powleczone nowiutką warstwą błyszczącego lakieru auto, na którym nazajutrz rano odkrywamy budzące zgrozę krechy. Narzędziem zbrodni bywa stary gwóźdź albo… klucze od mieszkania.
Co może zrobić ofiara takich powtarzających się wybryków? Czy rysowanie samochodu sąsiada jest wykroczeniem? Sprawdziliśmy, co mają na ten temat do powiedzenia prawnicy.
Złośliwe rysowanie lakieru na cudzym samochodzie wyczerpuje znamiona czynu zabronionego. Mówi o tym jasno artykuł 288 prawa karnego:
§ 1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. (…)
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego.
Działanie to jest ścigane przez prawo. A przynajmniej – powinno być. W praktyce żaden „rysownik” nie zostanie złapany, o ile nie dostarczymy policjantom twardych dowodów na jego działalność. A z tym może być krucho – kto ma czas i możliwości, by godzinami czatować przy własnym aucie? Jak to ujął jeden z rozżalonych właścicieli: „Nim wstanę i założę kapcie, będzie już po ptakach!”
Rozwiązaniem doraźnym może być… zmiana miejsca parkowania na takie, które z pewnością nikomu nie będzie przeszkadzało. Brzmi to jak poddawanie się przemocy, ale może się okazać najprostszym wyjściem z impasu.
Jeżeli absolutnie musimy parkować tam, gdzie zwykle parkujemy, a na naszym osiedlu nie działa monitoring – wyjściem jest zamontowanie w aucie kamery z czujnikiem ruchu. Nie może to być sprzęt byle jaki – tylko naprawdę dobrej jakości soczewka uchwyci twarz szybko poruszającego się człowieka, który w dodatku najpewniej podejdzie do samochodu dopiero pod osłoną ciemności. Mając w ręku dowód na nocne rozrywki sąsiada, udajemy się z nim na najbliższy komisariat i składamy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Niestety policja często umarza takie sprawy, zaś prokurator umorzenie automatycznie zatwierdza ze względu na tzw. „nie dające się rozstrzygnąć wątpliwości”, które ustawa nakazuje rozstrzygać na korzyść oskarżonego.
Jeżeli jednak pokrzywdzony będzie zeznawał z przekonaniem oraz spójnie, a ponadto może się legitymować nieposzlakowaną opinią w miejscu swego zamieszkania – istnieje szansa, że prawo przychyli się do jego prośby i uzyska on rekompensatę za poniesione straty.
W przypadku umorzenia sprawy ofierze sąsiedzkiego gwoździa pozostaje jeszcze wnieść zażalenie do sądu rejonowego.
Tagi: prawo, zabezpieczenia samochodów