Toyota stawia na prąd i wodór
Toyota przyzwyczaiła nas już do tego, że jest pionierem i potentatem na rynku samochodów hybrydowych. Model Prius stał się wręcz symbolem tej technologii. Co się kryje za tym sukcesem? Na pewno konsekwencja – japońska firma zaczęła rozwijać i komercjalizować napęd hybrydowy w czasach, gdy inni producenci aut traktowali to jeszcze jako koncepcyjną ciekawostkę. Dzięki temu obecnie Toyota może pochwalić się ponad dwudziestoletnim doświadczeniem (pierwsze Priusy powstały w 1997 roku!). I nie spoczywa na laurach – zamierza inwestować w auta elektryczne oraz wodorowe.
W rozmowie z portalem dziennik.pl Jacek Pawlak z Toyota Central Europe opowiada o stanie bieżącym oraz planach. Pozycja Toyoty we wschodniej Europie jest bardzo mocna i prezes TCE uważa, że będzie się wzmacniała. Dzięki temu tutejsze rynki zyskają na znaczeniu i nasze potrzeby będą odgrywały większą rolę w projektowaniu nowych modeli samochodów.
Zgodnie z postanowieniami Parlamentu Europejskiego – w 2035 roku transport kołowy ma być w Europie zeroemisyjny. Jest to data graniczna, od której nie będzie już można kupić nowego samochodu z silnikiem spalinowym. Część entuzjastów motoryzacji martwi się, iż oznacza to skazanie na elektryki, których główną wadą obecnie są długi czas ładowania i niewielki zasięg. Jednak w grze jest jeszcze jedna technologia – silniki na wodór. I tak naprawdę to ona może odmienić nie tylko motoryzację, ale też całą lokalną gospodarkę.
Jak wyjaśnia Jacek Pawlak – siłą wodoru jest to, iż jest w pełni komplementarny względem ropy i gazu. Przede wszystkim pozwala na szybkie tankowanie, takie samo, jak w przypadku obecnie używanych paliw. Za to posiada dwie bardzo istotne zalety:
- jest paliwem czystym, bezemisyjnym,
- pozwala uniezależnić się od dostaw paliw kopalnianych, co w kontekście trwającej agresji Rosji na Ukrainę jest niezwykle istotne (ma to znaczenie nie tylko gospodarcze, ale też strategiczne).
Samochody na wodór mogą wydawać się pieśnią przyszłości, jednak Toyota już posiada je w ofercie. Ewenementem jest Mirai – elektryczny samochód na wodór, który dodatkowo posiada filtry oczyszczające powietrze ze szkodliwych związków, m.in. dwutlenku siarki (SO2), tlenku azotu (NOx) i cząstek stałych PM 2.5. Mirai co prawda jest elektrykiem, jednak nie ma akumulatora. Za to wyposażono go we własną elektrownię – auto wytwarza energię elektryczną na drodze reakcji wodoru z tlenem. Produktem ubocznym jest… czysta woda.
O ile obecnie produkowane auta elektryczne posiadają kilka istotnych wad, o tyle technologia wodorowa jest naprawdę obiecująca i może stać się początkiem nowej rewolucji. Elektryki mają mniejszy zasięg, wymagają długiego ładowania, a do tego żywotność ogniw jest dosyć krótka, a do ich produkcji potrzebne są trudno dostępne i drogie komponenty. Toyota już pracuje nad alternatywami, czyli ogniwami ze stałym elektrolitem, budowanymi na bazie tańszych metali. Jacek Pawlak zauważa, że o komercyjnym sukcesie danej technologii decyduje jej użyteczność. Jako przykład podaje Nowy Jork z początku XX wieku. Wtedy po ulicach metropolii poruszały się samochody z trzema typami napędu – elektryczne, parowe oraz spalinowe. Było ich mniej więcej tyle samo. Dopiero wynalezienie rozrusznika sprawiło, że spalinowe stały się na tyle wygodne, iż zaczęły wypierać pozostałe.
W podobnym momencie jesteśmy teraz. Istnieją technologie alternatywne dla silników spalinowych na paliwa kopalniane. Jednak póki co posiadają istotne wady, jak chociażby wysoką cenę. Można się jednak spodziewać, iż wraz z ich rozwojem i popularyzacją, cena będzie spadać. Prezes TCE podkreśla, że ma to bardzo duże znaczenie nie tylko dla motoryzacji. Byłaby to rewolucja ekologiczna oraz gospodarcza. Dla krajów, które nie posiadają złóż ropy i gazu, takich jak Polska, byłaby to też bardzo duża szansa na rozwój, ponieważ wodór uniezależniłby nas od importu paliw. Energia elektryczna niezbędna do ładowania elektryków oraz wytwarzania wodoru pozyskiwana by była ze źródeł odnawialnych, chociażby z elektrowni fotowoltaicznych. Byłaby więc czysta, a do tego łatwo można by cały system zdecentralizować – stacje ładowania powstawałyby bezpośrednio przy elektrowniach.
Tagi: ekologia w motoryzacji, samochody elektryczne, samochody na wodór, Toyota